czwartek, 28 stycznia 2016

Poddaję się

Usypiam na rękach. Puszczam bajki przy jedzeniu. Wychodzę na spacer w deszczu. Uspokajam piersią. Cierpliwości mam pod dostatkiem, tylko pytam: dlaczego tego nie robić?

Próbowałam nauczyć moją pierworodną zasypiać w łóżeczku. Ano naczytała się matka, że odkładając konsekwentnie pół śpiącego niemowlaka, przy cicho sączących się z głośników kołysankach, może je nauczyć samodzielnego spania. Jak mruczy i popłakuje, to pogłaskać po główce, przytulić, szepnąć coś. Jeśli wziąć na ręce, to tylko by uspokoić i odłożyć z powrotem. Że to plusy ma i dla rodziców, i dla dziecka. I matka próbowała. Tygodniami! Wkładała - brała - odkładała - brała - odkładała. Czasem po 20 razy. Kręgosłup mówił AŁA. A pierworodna chyba myślała, że to zabawa nowa. Ok, raz lub dwa się udało. Jaka matka dumna była! Ale im dłużej próbowała, tym stosunek UDAŁO do NIE UDAŁO robił się coraz bardziej żałosny. Bo zwykle zabawa kończyła się płaczem, a dziecię i tak lądowało przy piersi lub odpływało na rękach. I wiecie co? 
Poddałam się. Zaoszczędzam godzinę (wcześniej poświęcaną na branie - odkładanie - branie - odkładanie). Usypiam ją tak, jak tego potrzebuje. Leżymy, karmimy lub -  na spanie w ciągu dnia - wkładamy w chustę. Jeśli nie można wyjść na spacer. Bo jak tylko można, to wychodzimy. Nawet kalosze kupiłam, by nam deszcz straszny nie był.
A co do jedzenia. Żeby było jasne, moje dziecko apetyt ma, oj ma! Zazwyczaj słoiczek mały ani duży nie stanowi problemu. Am am, buzia pięknie się otwiera, dziecko je, obiad z głowy. Przyzwyczajana, że pora jedzenia to nie czas na zabawę, że zabawki czekają na kocu, Mel je na leżaczku lub (już teraz) na krzesełku. Ale moment, jak tu jeść spokojnie, kiedy dookoła tyle się dzieje! A to auto przejedzie za oknem, a to pralka w łazience zawiruje, a to pies na dole zaszczeka. I głowa lata na wszystkie strony, matka z łyżeczką próbuje za tą głową nadążyć, ale mimo że buzia otwarta, to matka trafić nie umie! I wtedy z pomocą nadciąga jakieś baby tv. Nie bez poczucia winy matka włącza. Ale dziecko na 3 minuty wzrok skupia. Obiad dokończony. Bingo!

Niewychowawcze? Nie sądzę. Sprzedają nam wszystkim obraz rodzicielstwa idealnego. Dziecko, jak kochane, to spokojne i zrobi wszystko, o co rodzic poprosi. Nauczone dobrych nawyków, będzie zasypiało samo i jadło o stałych porach.  Jeśli tego nie robi, to jest to nasza wyłączna wina, bo edukację zacząć trzeba od pierwszego dnia życia malucha. A myśmy rozpieścili i dali wejść sobie na głowę.

Ale ale. Stop. Ja się buntuję. Bo moje dziecko przecież swoją ciekawością świata, naturalną potrzebą ruchu ITD nie wchodzi mi na głowę. To, że kieruje się instynktem, jest głuche na tłumaczenie i nie widzi naszego zmęczenia, to nie jest jego złośliwość. To, że nie potrafi przespać swoim łóżeczku 3 godzin bez pobudki na cyca (a śpiąc ze mną i 5, i 6 się zdarzy), to nie jest NIENORMALNE. Tak, to ja je nauczyłam, że mama jest zawsze blisko, i naturalną potrzebę bliskości rozogniłam tylko, pozwalając na sen w łóżu małżeńskim. Mogłam tego nie robić, to może łoże małżeńskie nadal byłoby prywatną oazą małżonków ;) Ale prawda jest taka, że z wygody własnej to zrobiłam, i nadal mi z tym jest wygodnie. Plusów dodatnich widzę w tym wiele. Zaczynając od tego, jakim świetnym uczuciem jest, gdy szkrab budzi Cię rano wkładając Ci palce do oczu :)

Jasne, wprowadzajmy zasady, pielęgnujmy dobre nawyki, świećmy przykładem, ale sztywne trzymanie się żelaznych zasad "dobrego wychowania" w przypadku malucha, który ma 2, 5 czy 6 m-cy... jest bezcelowe, a opłacane nerwami.
Zgadzacie się ze mną?
:)

niedziela, 17 stycznia 2016

Postanowienia noworoczne

Widzę, że trochę się robią passe. Bardziej na czasie jesteśmy, jeśli nowe i dobre zaczynamy wprowadzać "tu i teraz", niż od poniedziałku, lub - co gorsza! - nowego roku. No i złą prasę mają, bo kojarzą się z tym, co zbyt wzniosłe, nieosiągalne i zaniechane po dwóch tygodniach.

Ja jednak mam w tym roku postanowienia noworoczne.
Będę wieczorami czytać.
Obejrzę filmy, które zawsze chciałam obejrzeć.
Będę tracić mniej czasu. To nie znaczy, że więcej robić. ;)
Będę pisać. Regularnie. Przecież to uwielbiam.
Wydrukuję ciążowy pamiętnik ;)

Mam świadomość, że niektóre relacje ja-inni wymagają odkurzenia albo remontu. Mam jednak świadomość, że dziś nie jestem gotowa, by się za to zabrać. Więc może spróbuję, ale przede wszystkim dam sobie czas i przestrzeń, by do tego dojrzeć.

Rok 2015 był dla mnie wspaniały, łaskawy. Zostałam Mamą. Magistrem. Jestem dumna, bo nie był taki przez przypadek. Moje puzzle układają się, bo ja każdego dnia staram się dopasować choć jeden, malutki. Wokół mam inspiracje, w sobie mam wizje i zapał. Dążę do tego, by moje życie wyglądało dokładnie tak, jak to sobie wymarzyłam i zaplanowałam. Nie jestem perfekcyjna. Kiedy zaglądam wgłąb siebie, widzę że sporo jest do zrobienia. W domu też porządku idealnego nie mam od dawna. I nie dlatego, że mam dziecko, tylko dlatego, że mi się NIE CHCE. 
Ale wiecie co? Jestem szczęśliwa :) Taka trochę niepoukładana, jak kot chodząca swoimi ścieżkami, zbuntowana przeciwko zasadom, których nie rozumiem i którym nie chcę się podporządkować. Jest mi z taką sobą super! Czuję, że z biegiem czasu i wraz z nowymi doświadczeniami, coraz lepiej siebie rozumiem. Słucham siebie. Odsuwam na bok rady, kieruję się intuicją, godzę z tym, że niektóre moje pomysły na życie, choć wciąż pociągające i atrakcyjne, dezaktualizują się i coraz mocniej są "nie dla mnie". 

Chcę, by 2016 dał mi odpowiedzi na kilka pytań. Chciałabym sprecyzować swoje oczekiwania względem pracy. A może zdecydujemy się z Mężem na drugie dziecko? Kto wie :) Marzę tylko, by wszystko toczyło się swoim-naszym naturalnym rytmem. Zrobię, ile mogę, by tak było. To moje najmocniejsze noworoczne postanowienie :)

Źródło: Internet

sobota, 7 listopada 2015

Przesilenie jesienne

Towarzyszy mi od lat. Dla mnie jesień to opatuleni przechodnie na ulicach. Kichający ludzie w kolejkach w sklepach. Deszcz. Noszenie przez pół dnia pod pachą kurtki, którą rano trzeba było założyć, bo przymrozek. Wizja długiej zimy, kiedy jasno jest tylko przez kilka godzin. Droga "ku gorszemu".
Zresztą, już to mówiłam.
I ta chandra moja doroczna. Wyglądam przez okno o 7:00 i strach mnie ogarnia. Nim wskoczę na obroty jest 10:00. Gorzej miałam tylko w 2. trymestrze ciąży. Tak uwielbiam przecież spacery. Z całego serca! Więc czemu największą ochotę mam zakopać się pod kołdrą, choćby szkrab cały dzień miał mi skakać po głowie?




I nic mnie te kolory jesieni nie przekonują, ani że sezon na gorące herbaty i grube swetry rozpoczęty. Czekam na zimę, przytulniejszą, zdecydowaną, trochę świąteczną. Urokliwszą. Zimę, kiedy jesteśmy już bardziej po tej lepszej stronie roku :)

czwartek, 5 listopada 2015

Jak kocha Mama

Kocham swojego Męża. Kocham rodziców. Brata. Bliskich mi jest jeszcze kilka osób. Wiele bym dla nich zrobiła. Może wszystko, choć "tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono" :) Są mi drodzy, choć czasem się na nich gniewam. Złoszczę. Marudzę im, że nie tak postąpili, jak moim zdaniem powinni. Mamy wzloty i upadki, normalne. Ale kochamy się, wierząc, że bezinteresownie.

Jednak miłości do dziecka nie da się porównać do żadnej innej. Jestem z tych, co starają się nie narzekać. Nawet jak młoda ma zły dzień i potrzebuje być cały czas na rękach, a mi już kręgosłup odpada. Albo jak budzi się w nocy co godzinę. Traktuję to jako normę i uroki macierzyństwa. Chciałam to mam ;) Kiedy przychodzi zmęczenie lub zniecierpliwienie, bo po 1,5-godzinnym usypianiu Mel ma szeroko otwarte oczy, a ja chęć zaśnięcia choćby na stojąco, biorę głęboki oddech i myślę "Hej, będziesz za tym tęsknić, kiedy twój pachnący noworodek skończy 5, a potem 15 lat, i nie będzie Cię potrzebował ani do zasypiania, ani prawdopodobnie do wielu innych rzeczy - a przynajmniej jasno będzie dawał Ci to do zrozumienia" ;) Ale nie powiem, zdarza mi się poskarżyć, że sił mi brakuje do tego czy tamtego. A jednak, mimo wszystko, patrzę na Nią i wiem, że w ogień bym skoczyła. Że będę lulać i kołysać choćby całą noc, jeśli będzie trzeba. Sto razy przeczytam każdą książkę. Po dniu pełnym zajęć starczy mi zapału, żeby razem powygłupiać się na macie. Żeby usłyszeć Jej śmiech. Nie muszę tego sprawdzać, żeby wiedzieć. Dzisiaj to Ona jest moim motorem napędowym. Widzę w Niej część siebie, ale widzę też całkiem odrębną istotę, którą mam przyjemność wychowywać. I wychowam ją tak, żeby radością była nie tylko dla mnie, ale też dla innych. Mam nadzieję. 

Moim zdaniem, miłość nie jest ślepa. Poza tą mamową :) Ta jest :)



niedziela, 25 października 2015

Co potrafi 5-miesięczne niemowlę?

Przełom 4. i 5. m-ca był dla nas trudnym czasem. W małą jakby zły duch wstąpił. Płaczliwa, marudna, nawet na rękach nieszczęśliwa. Trwało to ponad 2 tygodnie. Minęło z dnia na dzień. Winą obarczam skok rozwojowy, bo ani to kolki, ani zęby nie były. I rzeczywiście, Mela kończy kolejny miesiąc z kilkoma nowymi umiejętnościami. Wydaje się też być znacznie dojrzalsza i komunikatywna niż miesiąc temu, ale może to tylko moje - mamowe - subiektywne wrażenie ;)

Melania waży 7,5 kg i nosi rozmiar 74.
  • Leżąc na brzuszku silnie podpiera się na dłoniach tak, że podnosi do góry całą klatkę piersiową i wygląda jak "foczka" :) 
  • Obraca się z pleców na boczki i odwrotnie, a także z pleców na brzuch i z brzuszka na plecy (choć to na razie sporadycznie i o wiele częściej w nocy ;) )
  • Przekłada zabawkę z jednej rączki do drugiej. 
  • Głośny śmiech na porządku dziennym :) A także gaworzenie, parskanie, brrrrrrrrrum i wiele innych dźwięków.
  • Ssie paluchy od stóp :)
  • Pięknie pokazuje zarówno radość, jak i gniew i frustrację. Wymusza też wzięcie na ręce udając płacz.
JEDZENIE
Melania ma za sobą pierwsze łyżeczki słoiczkowego jabłka, śliwek, brzoskwiń i marchewki. Codziennie dostaje też kaszkę lub kleik kukurydziany. Na początku zjadała co najwyżej 20 ml (zwyczajnie nie radziła sobie z przełykaniem), teraz dochodzimy do 80 ml. Poza tym nadal akceptuje jedynie pierś.

SPANIE
Bez zmian. W dzień 2-3 drzemki, noc trwa u nas od 19:30 do 6:30. Niestety, pobudki są zwykle znacznie częściej niż co 3 godziny - wciąż zdarza się, że i co godzinę. Przez to Mama czasem rano przypomina zombie.

Macie jakieś sprawdzone metody na lepszy nocny sen maluszka? Sprawdziliśmy i wyciszanie przed snem, i "wymęczenie" dziecka w dzień, skracanie i wydłużanie drzemek dziennych, i na razie żadnych efektów...


sobota, 17 października 2015

Październik

Nie lubię jesieni. Nie mogę się przekonać. Zgubił się gdzieś jej urok. Została plucha, deszcz, ciepłe kurtki i krótkie dni. I katar. Nie mam na stole kwiatów w wazonie. Mam syropy. Jesienna chandra na wyciągnięcie ręki.


I tak szukam, w sobie i na zewnątrz, koncepcji. Na to, jak ją przetrwać. Polubić. Wyciągnąć z niej, co najlepsze :)


piątek, 2 października 2015

Wakacje z maluszkiem

Urlop z niemowlęciem. Może się udać? No pewnie!



Pierwotnie nasz plan na pierwsze miesiące z dzieckiem nie obejmował wyjazdu na wakacje. Z przyczyn oczywistych. Szczęśliwym trafem jednak, i przez zupełny przypadek, udało nam się  w niezłej cenie zarezerwować pobyt w bardzo fajnym pensjonacie nad Bałtykiem, który dojrzeliśmy będąc w tej samej miejscowości rok temu. No dobra, to jedziemy!
10-tygodniowe niemowlę. Wózek zajmujący prawie cały bagażnik. Ponad 400 km drogi, i bardzo ograniczona ilość miejsc postojowych w trakcie (polska infrastruktura...). 10 dni poza domem. Brzmi strasznie? A nie ma się czego bać :) To były bardzo udane wakacje!

Aby tak się stało musieliśmy jednak zadbać o kilka szczegółów...

PAKOWANIE
Polecam zabrać ze sobą wszystko, co przy dziecku przyda się na pewno i co może się tylko potencjalnie przydać w pewnych okolicznościach. Mam tu na myśli ubranie na każdą pogodę (mimo upałów zabraliśmy dla Malutkiej polarowy kombinezon i wyobraźcie sobie, że się przydał :) ), dużo pieluch tetrowych (na wakacjach mają jeszcze więcej zastosowań), zabawki, kosmetyki i lekarstwa, zapas pampersów, itd... Powód? W miejscowościach wypoczynkowych czasem ciężko o tego typu produkty, albo ich znalezienie zabiera mnóstwo czasu, który moglibyśmy przeznaczyć na plażowanie lub spacery. Nam życie uratowało zabranie takich rzeczy, jak:
- wanienka
- mata edukacyjna
- półnamiot plażowy (i kołdra! dla niemowlaka leżenie na kocu na twardym piasku nie jest komfortowe)
- podkłady higieniczne (w największe upały kładliśmy Córeczkę w półnamiocie na kołdrze i podkładzie bez pampersa)
- Espumisan w kropelkach.
Jeżeli musicie ograniczać ilość bagażu, to lepiej nie róbcie tego kosztem rzeczy dziecka, a swoich.

PODRÓŻ
Wyjechaliśmy ok. 6:00. W ten sposób Mela, która nie dospała w nocy, zasnęła od razu w aucie. Przewidzieliśmy na podróż cały dzień, założyliśmy sobie, że nigdzie nam się nie spieszy i będziemy się zatrzymywać tyle razy, ile będzie potrzeba. Na szczęście tego dnia Mel była dla nas łaskawa i udało się nam dojechać w rytmie 1,5 (max 2) godz jazdy x 1 godz przerwy. Kiedy mała zaczynała się wiercić lub mijało ok. 1,5 godziny od ostatniego postoju, zaczynaliśmy się rozglądać za miejscem do zatrzymania. Nie czekaliśmy, aż zacznie płakać, ale zawczasu się gdzieś zatrzymywaliśmy. Dzięki temu podróż minęła nam bardzo przyjemnie.
Droga powrotna nie była już tak udana. Niemniej, uzbrojeni w cierpliwość daliśmy radę i wróciliśmy w naprawdę dobrych nastrojach :)

ORGANIZACJA CZASU NA MIEJSCU
Chciałam, aby nasz rytm dnia był maksymalnie zbliżony do normalnego, by mała nie odczuła ogromnej różnicy i czuła się bezpiecznie. Na wczasach nie do końca jest to możliwe - spędza się przecież całe dni poza hotelem. Staraliśmy się jednak, aby w porach drzemek zapewnić małej warunki do wypoczynku, np. unikaliśmy głośnych restauracji, oraz by przynajmniej na godzinę w ciągu dnia wrócić do hotelu i w spokoju pobawić się i poprzytulać.

NASTAWIENIE
Klucz do sukcesu! Jadąc z dzieckiem nie będziemy wylegiwali się w łóżku do 10:00 i nie poszalejemy w drink-barach. Po uśpieniu malucha najprawdopodobniej nie ruszymy się dalej niż na taras, o ile takowy będziemy mieli. To jednak nie oznacza, że nie będziemy się dobrze bawić! :) Bo czas spędzony wspólnie, w innym otoczeniu, z dala od codziennych problemów, to czas wspaniały.

A na deser - matka przed wyjściem na plażę i pojazd Meli testowany w warunkach extremalnych ;)