piątek, 25 września 2015

Być kobietą, być kobietą...

Czasem wydarza się coś, pod wpływem czego uruchamiam się i mówię: Hola! Stop! Przecież to takie ważne, a nikt o tym nie mówi! A może raczej: Owszem, mówili (mówiły?), ale dopiero teraz doświadczam - i rozumiem.

Czym jest właściwie kobiecość? Cechą daną nam raz na zawsze? A może czymś, co w nas dojrzewa, co musimy pielęgnować i tworzyć? Czy wymaga naszego zaangażowania, naszej pracy nad sobą? Czy wręcz przeciwnie, najsilniej eksponuje się, kiedy jesteśmy naturalne i wcale się nad tym nie zastanawiamy? Te pytania rodzą się we mnie i na większość satysfakcjonującej odpowiedzi nie znalazłam :) Mimo że od lat sama kobietą jestem, a od niedawna także - podobno - psychologiem.

Wyciągam pamiętnik. Będąc w ciąży pisałam coś nieustannie. Uczucia, impresje takie ulotne. Chciałam je pamiętać i móc do nich wracać. Dzisiaj wróciłam. Refleksyjna jestem, cholera. 

Jestem w 28. tygodniu ciąży. I nigdy wcześniej nie miałam pojęcia, czym jest samodzielność, niezależność i odpowiedzialność. Paradoksalnie, właśnie teraz, kiedy mogę liczyć na większą opiekę i wsparcie zarówno ze strony bliskich, jak i obcych mi osób, odkryłam jak wiele mogę zawdzięczać sama sobie i jak duże ma to znaczenie dla dziecka rosnącego we mnie.
Wcześniej wielokrotnie udowadniałam sobie swoją kobiecą siłę, wykorzystując do tego najbardziej prymitywną i starą jak świat metodę poszukiwania zachwytu w oczach mężczyzn. Często starszych. Raczej z tych, których dla własnej córki uważałabym za nieodpowiednich.
Teraz czuję, że moja siła jest inna. Rodząc się jako matka, rodzę się jako kobieta. Tworzę siebie od nowa. Jestem inna. Zmiany nie są spektakularne, ale wyczuwalne, przeze mnie i nie tylko. Nowa rola definiuje mnie inaczej, niż do tej pory. Więcej widzę, rozumiem, uczę się znosić. Przewartościowuję, bo nie jestem już sama. Noszę w sobie nowe życie, maleńką istotkę, prawdziwy Cud, który czerpie ze mnie wszystkie swoje siły. I dlatego muszę być - jestem - mocna i wytrwała. I nawet, kiedy cały świat nie jest dla mnie przyjacielski, ja będąc całym światem dla mojej Córki, muszę zachować spokój. Być zrelaksowana, bo to zapewnia jej najlepsze warunki do rozwoju i pozytywnie wpływa na jej samopoczucie. To inspiruje mnie do szukania w sobie i na zewnątrz nowych rozwiązań i możliwości. Uczy rezygnacji z toksycznych relacji, uciekania od tego, co mnie nie powinno dotyczyć (a ludzka natura kazałaby się włączyć, reagować, emocjonować). Uczy pokory, akceptacji. Nie chcę zmienić świata. Chcę być w tym świecie i dać mu z siebie jak najwięcej. Kiedy codzienność mojego Męża i mojej rodziny będzie piękna, to ta moja będzie najpiękniejsza. Bo dobro do nas wraca.
I tak chyba wzrasta ta moja kobiecość. Między jednym kopniaczkiem a drugim... :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz